Ponieważ jutro miną dwa tygodnie od zakończenia Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, pora napisać coś więcej o tym wydarzeniu, więc... Było bardzo super!
Nowe miejsca, nowe perspektywy.
Brzoz dumnie prezentuje... nic |
W łódzkiej "emefce" zawsze najbardziej lubiłem to, że mam do niej bardzo blisko z domu (godzina jazdy PKP). Lokalizacja w "Atlas Arenie", znajdującej się tuż przy dworcu, to wymarzone ułatwienie.
Już w piątek, czwartego dnia października, chwilę po godzinie dziewiętnastej, spotkałem się z Brzozem na dworcu Łódź Kaliska. Przeszliśmy parę metrów w rejon stadionu Łódzkiego Klubu Sportowego, w celu zostawienia wielokilogramowych komiksów (Keftów II i oczywiście Młodzików) na stoisku. To pierwszy raz gdy mieliśmy takie zabudowane stoisko; w poprzednich latach, w Tekstilimpeksie, rozbijaliśmy się na zwykłym stoliku, więc teraz było o wiele bardziej profesjonalnie, również w dobrym sąsiedztwie, które tutaj chciałbym najserdeczniej pozdrowić, bo dzięki nim mieliśmy większy ruch;)
Przy wejściu powitał nas miły ochroniarz z super wąsami, dostaliśmy też plakietki i smycze. Pozostało nam odnaleźć stoisko numer 16 i je trochę urządzić.
Skoro MFK, to nie mogło się obyć bez keftoceraty, która tym razem zamiast obrusa pełniła rolę okrycia frontowej części boksu, formaty zgodziły się ze sobą idealnie.
Kocur Lagu |
Atrakcyjne atrakcje.
[DNC] stoisk! |
Mydlana część ekipy z "16" |
Cały festiwal tym razem był darmowy, więc przychodziło wiele osób, które w dużej mierze chyba nie były związane z komiksami. Gdy w poprzednich latach wejście było płatne, na festiwal trafiały głównie osoby zainteresowane, więc też inaczej się ziny sprzedawało. W tym roku wprowadzono taki niewielki element chaosu, choć nie powiem, że nie poczułem dzięki temu MIĘDZYNARODOWOŚCI festiwalu na masową skalę. Bardzo łatwo się w tym zagubić z niszowymi produkcjami jak nasze.
Cyryl przejmuje "ki" Atlasa |
Później już after, którego nie było.
Większość tak zwanego komiksowa znalazła się w kompleksie "Off Piotrkowska", całkiem słusznie nazwanym przez Cyryla "polskim detroit". Niestety, wszyscy rozpierzchli się po różnych lokalach, więc integracja była żadna. Na zewnątrz szaleni ogniarze, monster trucki, hardtekowcy ze wzmacniaczem, obite mordy i przypadkowi ludzie z ulicy - to nie to samo co zorganizowany, komiksowy event, z galą, wyborami i koncertem w takiej Wytwórni, gdzie można sobie zarówno pogadać jak i dobrze się pobawić. Brak aftera to dla mnie największy (bardzo grubalachny) minus tegorocznego festiwalu, bo w końcu niektóre świetne osoby można spotkać jedynie raz do roku, właśnie na łódzkim festiwalu komiksowym. Byłoby super, gdyby w 2014 jakoś lepiej to wyszło! Z drugiej strony - to pewnie takie bardziej eleganckie, kiedy Łódzkie Centrum Komiksu ogranicza pijaństwo wśród swoich gości?
Rozstań czas
Szymon i ja zapraszamy na komiksy. |
Ciekawe, kto wygrał ich konkurs? |
Po południu festiwal zaczął umierać, co doskonale zobrazowało wynoszenie "komiksowych trumien" Lindnera. Jeszcze tylko pożegnalna pizza w gronie przyjaciół. Wszyscy już spakowani, widzimy się za rok, albo i wcześniej.
* * *
Jacek Kuziemski - dumny autor siódmego [DNC] komiksu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz