sobota, 19 października 2013

Relacja z XXIV festiwalu komiksowego w Łodzi

Cześć!
Ponieważ jutro miną dwa tygodnie od zakończenia Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, pora napisać coś więcej o tym wydarzeniu, więc... Było bardzo super!

Nowe miejsca, nowe perspektywy.

Brzoz dumnie prezentuje... nic
Inicjatywa cwelskich wydawnictw miała swój początek dwa lata temu na tym właśnie festiwalu, tradycyjnie więc wystaraliśmy się o miejsce w strefie targowej i podobnie jak rok temu podzieliliśmy się przestrzenią z chłopakami z zina "Mydło" (polecam, coś tam nawet narysowałem).
W łódzkiej "emefce" zawsze najbardziej lubiłem to, że mam do niej bardzo blisko z domu (godzina jazdy PKP). Lokalizacja w "Atlas Arenie", znajdującej się tuż przy dworcu, to wymarzone ułatwienie.
Już w piątek, czwartego dnia października, chwilę po godzinie dziewiętnastej, spotkałem się z Brzozem na dworcu Łódź Kaliska. Przeszliśmy parę metrów w rejon stadionu Łódzkiego Klubu Sportowego, w celu zostawienia wielokilogramowych komiksów (Keftów II i oczywiście Młodzików) na stoisku. To pierwszy raz gdy mieliśmy takie zabudowane stoisko; w poprzednich latach, w Tekstilimpeksie, rozbijaliśmy się na zwykłym stoliku, więc teraz było o wiele bardziej profesjonalnie, również w dobrym sąsiedztwie, które tutaj chciałbym najserdeczniej pozdrowić, bo dzięki nim mieliśmy większy ruch;)
Przy wejściu powitał nas miły ochroniarz z super wąsami, dostaliśmy też plakietki i smycze. Pozostało nam odnaleźć stoisko numer 16 i je trochę urządzić.
Skoro MFK, to nie mogło się obyć bez keftoceraty, która tym razem zamiast obrusa pełniła rolę okrycia frontowej części boksu, formaty zgodziły się ze sobą idealnie.
Kocur Lagu
Następnie udaliśmy się w kierunku pięknych Bałut, do Lagu. Na wcześniejszych festiwalach rozbijaliśmy śpiworki w śródmieściu, więc północ Łodzi była również pozytywną odmianą w tym roku - szczególnie że czcigodna gospodyni ugościła naszą dwójkę czym chata bogata. W tym samym czasie w najlepsze trwało "biforparty", na które się jednak nie wybraliśmy, bo rano trzeba było wcześnie wstać, by zorganizować stoisko do końca.

 Atrakcyjne atrakcje.

[DNC] stoisk!
Jak nietrudno się domyślić, poszliśmy spać za późno i obudziliśmy się niewyspani. Spóźnienie jednak do wielkich nie należało, po prostu na miejscu dołączyliśmy do Szymona i Kuby w boksie, porozwieszaliśmy plakaty i ulotki, wystawiliśmy też pluszowe Kefciki autorstwa Joanki-Z, które skutecznie zanęcały potencjalnych klientów.
Mydlana część ekipy z "16"
Z wnętrza tej niewielkiej przestrzeni przez cały dzień miałem okazję analizować festiwal w nowym miejscu i formie. Tu wspomnę o pierwszej przewadze nad Tekstilimpeksem, który poza strefą autografów pozbawiony był innych komiksowych atrakcji (trzeba było chodzić na drugą stronę ulicy do ŁDK). W "Atlasie" elegancko wszystko połączone, choć i tak nie miałem kiedy skorzystać z prelekcji w ferworze naganiania ludzi. Fajnie było móc obserwować z boksu płytę główną, na której tym razem odbywała się masa, naprawdę masa związanych z grami i komiksami rzeczy, w tym takie duże ekrany na których można było sobie pooglądać jak ludzie grają.
Cały festiwal tym razem był darmowy, więc przychodziło wiele osób, które w dużej mierze chyba nie były związane z komiksami. Gdy w poprzednich latach wejście było płatne, na festiwal trafiały głównie osoby zainteresowane, więc też inaczej się ziny sprzedawało. W tym roku wprowadzono taki niewielki element chaosu, choć nie powiem, że nie poczułem dzięki temu MIĘDZYNARODOWOŚCI festiwalu na masową skalę. Bardzo łatwo się w tym zagubić z niszowymi produkcjami jak nasze.
Cyryl przejmuje "ki" Atlasa
W międzyczasie do cwelskiej gromady dołączył Cyryl, dzięki któremu mogliśmy się dowiedzieć, co się dzieje w innych miejscach stadionu. Pod wieczór mogliśmy obserwować bez większych kłopotów konkurs cosplay. Tu wielki hejt na gościa, który się przebrał za Spider-mana i robił przez mikrofon strasznie dużo hałasu, w ogóle był nieśmieszny i miał brzydki strój. O siódmej zamknęliśmy stoisko i poszliśmy czilować do knajpy znajdującej się pod płytą boiska. Przegapiłem wybory miss festiwalu, co dziwne, tym razem były rysowane "na trzeźwo", ale o tym niżej. Potem szybki look na galę festiwalową, wyniki konkursów... Gratuluję wszystkim laureatom, szczególnie że wielu z nich to dobrzy znajomi.
Później już after, którego nie było.

Większość tak zwanego komiksowa znalazła się w kompleksie "Off Piotrkowska", całkiem słusznie nazwanym przez Cyryla "polskim detroit". Niestety, wszyscy rozpierzchli się po różnych lokalach, więc integracja była żadna. Na zewnątrz szaleni ogniarze, monster trucki, hardtekowcy ze wzmacniaczem, obite mordy i przypadkowi ludzie z ulicy - to nie to samo co zorganizowany, komiksowy event, z galą, wyborami i koncertem w takiej Wytwórni, gdzie można sobie zarówno pogadać jak i dobrze się pobawić. Brak aftera to dla mnie największy (bardzo grubalachny) minus tegorocznego festiwalu, bo w końcu niektóre świetne osoby można spotkać jedynie raz do roku, właśnie na łódzkim festiwalu komiksowym. Byłoby super, gdyby w 2014 jakoś lepiej to wyszło! Z drugiej strony - to pewnie takie bardziej eleganckie, kiedy Łódzkie Centrum Komiksu ogranicza pijaństwo wśród swoich gości?

Rozstań czas


Szymon i ja zapraszamy na komiksy.

Ciekawe, kto wygrał ich konkurs?
Emefkowa niedziela była tym dniem, który upływał na leczeniu glątwy, wszystko się już nieco uspokajało, a sprzedaż na stoisku była właściwie żadna. Dzięki temu był czas na głębsze zwiedzenie obiektu, zrobienie jakichś zakupów i wymian.
Po południu festiwal zaczął umierać, co doskonale zobrazowało wynoszenie "komiksowych trumien" Lindnera. Jeszcze tylko pożegnalna pizza w gronie przyjaciół. Wszyscy już spakowani, widzimy się za rok, albo i wcześniej.

* * *

Jacek Kuziemski - dumny autor siódmego [DNC] komiksu
Sprzedaż "Młodzika" poszła całkiem rewelacyjnie. Jackowi został bodajże jeden komiks z tych co przywiózł. I nic dziwnego, bo jest bardzo ładnie narysowany. "Młodzik" został  dość pozytywnie przyjęty, pomimo braku kolorów. Kieruję w kierunku Brzoza wyrazy największego uznania, bo jakby nie patrzeć, ma on na swoim koncie już cztery samodzielne, komiksowe salwy (Och, Wrotki, Rybka i Młodzik). Wszyscy czekamy na kolejne. Tak trzymaj Jacku! Tylko dzięki Tobie [DNC]komiks jeszcze jakoś ciągnie, i to niekoniecznie druta.