środa, 21 września 2011

Mail z drukarni

Chujston, mamy problem... Dostałem dziś taką wiadomość z drukarni:

"Janku,
czy mógłbyś podesłać jeszcze raz pliki z twoim komiksem? Wszystko co mi wysłałeś i miałem naszykowane do druku, zniknęło, nie mam pojęcia jak to sie stało. Przepraszam. Proszę, podeślij mi całość jeszcze raz."

Pierwsza myśl - co to za drukarnia, która nie ma programu antywirusowego? Się wkurzyłem, bo przecież MFK lada dzień. No ale przejrzałem swój katalog z komiksem i mnie zatkało.

Druga myśl - zostaliśmy zaatakowani!

Ktoś grzebał w moich plikach. Katalog na moim kompie był również pusty. Honory wróciły do drukarni. Jakie to szczęście, że zgrałem sobie wcześniej wszystko na pendrive'a. No właśnie...

Trzecia myśl - WTF krasnoludki.

Odpaliem dysk przenośny i zostałem wytrącony z równowagi po raz trzeci. Okładka którą pieczołowicie kolorowałem jakimś cudem jest całkowicie inna. No może nie całkowicie - z koloru został tylko ... róż (???)




Mało tego "Wrzos sadzący Kefta", wrzucony jakiś czas temu na funpage [DNC] komiks też zmienił się kolorystycznie. Miał znajdować się z tyłu okładki.


Reszta plików wygląda hmm... Okej. Chociaż po szybkim przejrzeniu zauważyłem pewne zmiany w dymkach z tekstem. WUT O_o

Jest to sytuacja z jaką osobiście nigdy wcześniej nie miałem styczności. No bo kto słyszał o hakowaniu leżących w szufladzie pendrajwów!?!?!? Będę się nad tym głowił chyba do końca życia. Cała ta sprawa mocno śmierdzi, choć muszę przyznać że jest, zaiste, niesamowita.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz