Chujston, mamy problem... Dostałem dziś taką wiadomość z drukarni:
"Janku,
czy mógłbyś podesłać jeszcze raz pliki z twoim komiksem? Wszystko co mi wysłałeś i miałem naszykowane do druku, zniknęło, nie mam pojęcia jak to sie stało. Przepraszam. Proszę, podeślij mi całość jeszcze raz."
Pierwsza myśl - co to za drukarnia, która nie ma programu antywirusowego? Się wkurzyłem, bo przecież MFK lada dzień. No ale przejrzałem swój katalog z komiksem i mnie zatkało.
Druga myśl - zostaliśmy zaatakowani!
Ktoś grzebał w moich plikach. Katalog na moim kompie był również pusty. Honory wróciły do drukarni. Jakie to szczęście, że zgrałem sobie wcześniej wszystko na pendrive'a. No właśnie...
Trzecia myśl - WTF krasnoludki.
Odpaliem dysk przenośny i zostałem wytrącony z równowagi po raz trzeci. Okładka którą pieczołowicie kolorowałem jakimś cudem jest całkowicie inna. No może nie całkowicie - z koloru został tylko ... róż (???)
Mało tego "Wrzos sadzący Kefta", wrzucony jakiś czas temu na funpage [DNC] komiks też zmienił się kolorystycznie. Miał znajdować się z tyłu okładki.
Reszta plików wygląda hmm... Okej. Chociaż po szybkim przejrzeniu zauważyłem pewne zmiany w dymkach z tekstem. WUT O_o
Jest to sytuacja z jaką osobiście nigdy wcześniej nie miałem styczności. No bo kto słyszał o hakowaniu leżących w szufladzie pendrajwów!?!?!? Będę się nad tym głowił chyba do końca życia. Cała ta sprawa mocno śmierdzi, choć muszę przyznać że jest, zaiste, niesamowita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz